Kryzys małżeński-szansa czy zagrożenie?

Kryzys w małżeństwie nie jest końcem

Kiedy kryzys małżeński jest zagrożeniem? Młodzi ludzie wstępując  w związek małżeński z pewnością nie myślą o trudach i kryzysach. Prawdopodobnie każdy na początku związku planuje żyć długo i szczęśliwie z tym jedynym księciem z bajki, lub jedyną księżniczką. Niestety życie nas nie rozpieszcza i już po kilku latach możemy doświadczyć większego lub mniejszego kryzysu.

Co jest przyczyną kryzysu?

Skąd ten kryzys się bierze? Niewątpliwie pierwszą przyczyną jest grzech, który w nas mieszka. To nasza ludzka, grzeszna natura sprawia, że doświadczamy zła, które objawia się również w naszych małżeńskich relacjach. Przez grzech nasza małżeńska jedność od zawsze była zagrożona konfliktami, zazdrością, niezgodą, niewiernością, czy duchem panowania i podporządkowywania sobie drugiej osoby. To wszystko może prowadzić do kryzysów, które pozostawione same sobie mogą niewątpliwie prowadzić do niechęci, nienawiści i zakończenia związku oraz rozwodu.

Gdy przychodzi kryzys małżeński, to wydaje nam się logiczne, że zawsze za ten stan odpowiada druga osoba. Bardzo rzadko szukamy winy u siebie, chociaż mamy to przeświadczenie, że w pewnym sensie przyczyniamy się do załamania naszej relacji. Kościół Katolicki uczy nas, że nieuporządkowanie w naszym związku nie wynika z natury naszych relacji, ani z naszej natury, jako mężczyzny i kobiety, ale z grzechu (zob. KKK 1606-1608). Pierwszym skutkiem grzechu, czyli zerwania relacji z Bogiem było pierwotne zerwanie komunii między kobietą a mężczyzną.

Jak zwyciężyć kryzys w małżeństwie?

Grzech wypaczył nasze wzajemne relacje, w które wkradły się wzajemne oskarżenia, chęć panowania i pożądliwość. W związku z tym, że jesteśmy grzeszni, to mamy również skłonność od ranienia siebie nawzajem. Wydaje się, że niezwykle trudnym zadaniem jest poradzenie sobie z tymi ranami samemu i niewątpliwie jest to prawda. Potrzebujemy Boga, który w swoim wielkim miłosierdziu chce leczyć nasze poranione serca i relacje.

Z całą pewnością pierwszym krokiem do zwyciężenia kryzysu jest uświadomienie sobie swojej grzeszności i grzeszności swojego współmałżonka oraz zaakceptowanie tego faktu. Drugim krokiem jest postanowienie obu stron, że codziennie będą podejmować decyzję nawrócenia i walki z grzechem. Akceptacja swojej grzeszności nie jest tym samym co akceptacja swojego grzechu. Akceptacja grzeszności jest świadomością słabości swojej ludzkiej natury, natomiast nie akceptacja grzechu jest decyzją ciągłej walki.

Życie jest ciągłym pasmem upadków i powstawania, zmagania się i starania, cofania się i posuwania naprzód. Stawanie się lepszym nie polega spektakularnym parciu na wyżyny, ale na codziennym, mozolnym posuwaniu się o jeden krok do przodu.

Kiedy kryzys małżeński jest zagrożeniem?

Wtedy, gdy nic z nim nie robimy, pozwalając na śmierć naszej miłości i czułości. Początkiem kryzysu nie jest kłótnia, przemoc, zdrada, czy ekscesy alkoholowe, ale nieokazywanie miłości współmałżonkowi. To właśnie obojętność jest początkiem kryzysów małżeńskich i to przede wszystkim ona prowadzi do rozpadu związku. Brak okazywania miłości jest pierwszym objawem kryzysu małżeńskiego. Jeżeli odpowiednio wcześnie go zauważymy, to mamy szansę na wdrożenie działań naprawczych i niedopuszczenie do czegoś gorszego. Jeżeli ten pierwszy symptom prześpimy, to w rezultacie jest nam o wiele trudniej pokonać  małżeńskie problemy.

Kiedy kryzys małżeński jest szansą?

Podsumowując, kryzys może stać się szansą rozwoju naszego związku, jeżeli w odpowiednim momencie go zauważymy i podejmiemy działania. Może też stać się zagrożeniem, jeśli nic z nim nie zrobimy, tylko pozwolimy na wyschnięcie źródła naszej miłości. To przede wszystkim od naszej postawy i decyzji zależy nasze małżeńskie szczęście. Bóg chce z nami współdziałać we wszystkim dla naszego dobra, ale On nie zrobi wszystkiego za nas. Nasz Pan będzie nas wspierał, ale potrzebuje naszego „tak”, naszej wolnej decyzji pozwalającej mu działać w naszym małżeńskim życiu.