Szczęśliwe małżeństwo – fakt czy fikcja?

Szczęśliwe małżeństwo

 

Czy w dzisiejszym świecie szczęśliwe małżeństwo to fakt czy fikcja? Na czym polega „dobre” małżeństwo? Czy „dobre” małżeństwa mają te same problemy co „złe” małżeństwa? Często w społeczeństwie słyszymy podział na małżeństwa „dobre” i „złe”, czyli takie w których małżonkowie dogadują się, żyją w zgodzie i na takie, u których występuje ciągła niezgoda, małżonkowie żyją bez jedności. Czy tak faktycznie jest? Czy taki podział jest dobry? W takim razie, w jakim małżeństwie żyjesz Ty? Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź, jeśli doczytasz do końca. Zapraszam bardzo serdecznie.

 

Dobre i złe małżeństwo

Małżeństwo to związek między dwojgiem ludzi. Żadne z małżeństw nie powinno być oceniane czy jest dobre czy złe, bo każde jest inne wyjątkowe na swój sposób. Nie ma takich samych dwóch małżeństw, każda relacja, każdy związek pisze swoją własną historię. Czy w takim razie  tak w ogóle można mówić o małżeństwie, że jest dobre? Ależ oczywiście, że tak. Spójrzmy zatem  na ten temat z następującej strony. Gdy Bóg stwarzał świat – powiedział, że jest dobry. Gdy stwarzał człowieka – powiedział, że jest bardzo dobry. Bóg jest również stwórcą małżeństwa, zatem związek kobiety i mężczyzny jest dobry. Bóg widzi w małżeństwie i w małżonkach dobro. W oczach Boga żadne małżeństwo nie jest złe. Są tylko małżeństwa, w które wdarła się już obojętność i małżonkowie przestali walczyć o siebie i swój związek (plan Boga na małżeństwo). Bóg chce, aby każdy związek miał szansę na szczęśliwe małżeństwo.

 

Silne i słabe małżeństwo

Należy zwrócić uwagę, że faktycznie występują małżeństwa, które żyją w zgodzie, które pomimo problemów, idą wciąż razem, krok przy kroku. Są też takie, u których występuje niezgoda, bo jednej ze stron już nie zależy. Czasem jeden z małżonków pobiegł na przód, a drugiemu ciężko go dogonić. Zdecydowanie wolę mówić w takich przypadkach o sile małżeństwa, bądź jej braku. Siła każdego małżeństwa zależna jest od wielu czynników. Począwszy od okresu narzeczeństwa, a skończywszy na tym, jak wygląda małżeństwo dziś. To nie jest tak, że silne małżeństwa, są dziełem przypadku. Nie rodzimy się z pakietem „dobrego” współmałżonka, ale się nim stajemy.  Małżeństwa stają się silne poprzez codzienną pracę na ich rzecz, to rezygnacja z tego co „ja” chcę, na rzecz tego co chcemy „my”. Bo mogę siąść i narzekać, że moje małżeństwo jest „złe”, albo podjąć konkretną pracę nad sobą. Nasuwa się tu pytanie, dlaczego to ja muszę pracować nad sobą, skoro to mój współmałżonek jest nie w porządku?

Jesteśmy tylko ludźmi, słabymi, grzesznymi. Często nasz egoizm bierze górę. W małżeństwie to dwie strony zawsze biorą odpowiedzialność za związek, kłótnie, relacje itp. Ponieważ nie mogę zmienić współmałżonka i nie mam wpływu na to, jaki jest czy będzie, mogę podjąć tylko pracę nad sobą. To trudne zadanie, wymaga czasu i nieustannej weryfikacji. To nie jest tak, że gdy jestem cholerykiem i zaczęłam panować nad sobą i na przykład mniej krzyczeć, że inne sfery mojego życia nie potrzebują również poprawy. Jestem w związku małżeńskim 16 lat i od pewnego czasu, to mój mąż jest dla mnie lustrem, w którym mogę się przeglądać i dostrzegać te wszystkie swoje niedoskonałości. (Tak na marginesie chcesz poznać prawdę o sobie – to zapytaj współmałżonka? Zanim jednak nauczyłam się przyjmować krytykę od mojego męża, potrzebowałam przebyć pewną drogę.

 

Droga uzdrowienia serca prowadzi do dojrzałości i do stawania się silnym.

 

Moja droga uzdrowienia zaczęła się od spotkania z Bogiem. Zobaczyłam wtedy, jak bardzo źle oceniam moje małżeństwo, jak sama przyczyniam się do rozbijania cegieł, które kiedyś razem budowaliśmy. Porównywałam swoje małżeństwo do innych. Porównywałam swojego męża do innych mężów. Chciałam go zmieniać, według swoich oczekiwań, swoich zamysłów, swoich planów. Gdy się nie udawało wpadałam w złość i we frustrację. Pozwoliłam, żeby moim oczom był zakryty obraz wspaniałego męża i ojca, a w sercu zamiast wdzięczności pojawił się żal. Jan Paweł II kiedyś powiedział: musicie być silni miłością, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystko przetrzyma. Tą miłością, która nigdy nie zawiedzie”. Ja takiej miłości nie miałam w sobie. Spotkanie z Bogiem, doświadczenie Jego miłości pokazało mi drogę którą powinnam podążać, aby stać się silną. Zobaczyłam, że brak osobistej relacji z Bogiem prowadzi do zatracenia siebie w tym świecie, w jego opiniach, ocenach.  Pierwszy etap na drodze do uzdrowienia mojego serca do powrót do Boga, do miłości, aby uczyć się jak przyjmować i dawać miłość. Drugim etapem drogi to nazwana przeze mnie metoda 3P (szczegóły tutaj). Trzeci etap to podjęcie codziennej działań i walki o moje szczęśliwe małżeństwo.

 

Droga usłana różami

Droga budowania silnego, dobrego małżeństwa jest piękna i pachnąca, ale jednocześnie kująca, bo są na niej kolce. Jednak dobre małżeństwo, spotykając na swojej drodze kłopoty czy trudności walczy razem, aby pokonać trudności. Myślę, że to jest też podpowiedź, czym różni się silne małżeństwo od słabego. Jesteśmy ludźmi, którzy czasem sami przyczyniają się do kłopotów w związku przez swoje błędy. Serce uzdrowione to serce, które stanie w prawdzie i przyzna się do błędu. To również takie, które przyjmie współmałżonka z jego słabością i zawalczy, aby wspólnymi siłami wyjść z opresji. Te małżeństwa, które doświadczyły trudności, kryzysów, które dały sobie kolejną szansę, które spotkały się w dialogu, wyjaśniły sobie, przeprosiły się, przebaczyły sobie i w końcu pojednały. Te pary wchodzą na wyższy szczebel w drodze do nieba, w drodze do świętości. Bo taką drogę da się przemierzyć, ale tylko razem dotrzymując sobie kroku. Ks.

Masz wybór

Każdy z nas ma wybór. Możemy ruszyć w drogę mierząc się z tym co nas przeraża, a możemy uciec. Pierwsza droga to droga wysiłku, na której lekko nie będzie, ale można nią dojść do szczęśliwego małżeństwa. To droga na której przechodzi się przemianę siebie, zmianę swojej hierarchii wartości czy  nawyków. Stawianie kroków na tej drodze wiążą się z ofiarowaniem swojego czasu, otwarciem serca na to, co nie twoje i nie po twojej myśli. To podróż w nieznane. Być może o własnych siłach nie dacie rady i będzie potrzeba wesprzeć się doświadczeniem czy pomocą Doradcy Życia Rodzinnego. Nie lękaj się, bo to droga pełna niespodzianek i pięknych chwil, a także wielu radości z tego, co się uda.

Druga droga to droga ucieczki. To poddanie się, to ucieczka od tego co trudne. To czasem chęć przeżycia życia na skróty, tu mi nie wyszło, to szukam dalej. Droga łatwa i przyjemna, nie daje satysfakcji na dłużej, jest pozornym szczęściem, które nie zaspokoi naszych pragnień. Prawdziwa miłość to nie szybka randka. Jason Evert – katolicki pisarz i mówca powiedział: „Udane małżeństwa nie są efektem znalezienia idealnej osoby, lecz kochania niedoskonałego człowieka, którego wybrało się na współmałżonka”. Dlatego też prawdziwa miłość rodzi się w czasie i wymaga czasu.

 

Miłość to decyzja

 

Miłość przejawia się w codziennej decyzji: będę Cię kochać, uczynię wszystko, abyś był/a szczęśliwy/a. Prawdziwa miłość nie ustaje, ale każdego dnia brnie do przodu, pomimo trudności i wielu przeszkód. Ks. Jan Twardowski mówi, że: „Miłość jest nie tylko uczuciem, nie jest wzruszeniem ani zakochaniem się. Jest dojrzewaniem, troską i wzajemną odpowiedzialnością za siebie. Być odpowiedzialnym za współmałżonka, to nie tylko decyzja, ale i zadanie dla każdego współmałżonka. Niestety sami jesteśmy za słabi, żeby unieść to wszystko. Potrzebujemy kogoś kto jest silniejszy od nas, kogoś kto jest wszechmogący, kto podtrzyma gdy zabraknie sił,  kto otrze łzę, kogoś takiego jak Bóg. To On nas stworzył, to On zna nasze serca. Bóg ma najlepszy plan na nasze życie, abyśmy byli szczęśliwi. Dlatego w tej drodze po szczęśliwe małżeństwo nie możemy wyruszać sami, bo nie znamy dróżek ani szlaków i będziemy tylko błądzić. Bóg  jest światłością świata, pozwólmy mu rozświetlać drogi naszego życia. Nie lękaj się tylko zaufaj, a nie będziesz żałował. Ja nie żałuję. Powodzenia. Z pozdrowieniami. Dorota